Gerda
Greda i Kaj czyli mama i syn żyli wiele lat w takim kojczyku o 1 budzie. Opiekunami byli od początku mocno starsi ludzie, u których te pieski nigdy nie powinny były się znaleźć z racji braku warunków fizycznych opiekunów....oraz faktu że były tylko żywym alarmem za chleb z masłem i co się tam znalazło.
Nie były źle traktowane w rozumieniu "znęcania się". Szczęście w nieszczęściu .... Pani bardzo poprosiła o zabranie piesków...tym samym jej życie ma stać się lżejsze... I teraz mamy happy end? nie do końca.
Teraz mamy ok 10+ sunie oraz ok 3/4+? samca których cały świat to oni sami.
Cała reszta jest dla nich straszna. Czeka nas wspólna długa droga po wybojach, która może nigdy nie zakończyć się dojazdem do nowego domu.
cdn...
P.S. Dziękujemy Animal Patrol za wsparcie i ich ciężką pracę-współpracę tu i w wielu innych przypadkach
edit:
Syn Gerdy okazał cię być jednak córką. Przed nim bardzo trudna praca.
Przebywa w okolicach Wieliczki.